Wojciech Jabłoński

ur. 19 marca 1886
zm.
Zespół Szkolno - Przedszkolny - Szkoła Podstawowa im. Kompanii Powidzkiej 1918 r. w Powidzu

Zdjęć: 34

Dzieciństwo i młodość

Wojciech Jabłoński urodził się 19 marca 1886 roku we wsi Wszedzień 4 kilometry na północ od Mogilna (obecnie województwo kujawsko – pomorskie, powiat mogileński, gmina Mogilno). Wówczas była to wieś znajdująca się w Prowincji Poznańskiej, która wchodziła w skład Cesarstwa Niemieckiego. Rodzicami Wojciecha byli Agnieszka i Józef Jabłońscy. Nie mamy informacji na temat dzieciństwa oraz wczesnych lat szkolnych. Zapewne szkołę podstawową skończył w pobliżu rodzinnej miejscowości, prawdopodobnie w Mogilnie. Dalsze kroki edukacyjne są nieznane. W latach 1901 – 1904 Wojciech Jabłoński pracował w sklepie w Poznaniu jako pomocnik handlowy.

Emigracja

Najprawdopodobniej około roku 1910 wyemigrował do USA do starszej siostry Wacławy (ur. 1882), która wyszła za mąż za Franciszka Pyszczyńskiego. Z opowieści rodzinnych wynika, że wyjechał tam w celu uniknięcia wcielenia do armii niemieckiej. W Stanach Zjednoczonych przebywał prawdopodobnie do roku 1920. Podczas swego pobytu w USA pracował w restauracjach jako zwykły pomocnik, stopniowo awansując od kelnera do kierownika restauracji. Mieszkał u siostry w stanie Illinois. Siostra Wacława zginęła wraz z synem Feliksem w wypadku samochodowym w lutym 1939 roku. Z siostrzenicą Zofią Hybiak korespondował przez długie lata, aż do swojej śmierci. Po drugiej wojnie światowej Wojciech z rodziną otrzymywał od niej paczki z odzieżą, żywnością, zabawkami.

Powrót do Polski

Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, Wojciech Jabłoński postanowił wrócić do ojczyzny. Po przyjeździe około 1920 roku zamieszkał w Poznaniu i tutaj też postanowił ulokować zarobione pieniądze. Musiał ich mieć dużo, gdyż zakupił w centrum miasta na Placu Wolności 17 restaurację – winiarnię „Carlton”. Restauracja, zarządzana przez W. Jabłońskiego, szybko stała się jedną z ulubionych w Poznaniu. Szczególnie upodobali ją sobie wojskowi, a wśród nich ułani z 15 Pułku Poznańskiego. W restauracji serwowano m.in. kuchnię francuską i podawano uznane wina. Wieczorami klientom przygrywała orkiestra złożona z ,,pierwszorzędnych sił” (tak wynikało z ulotki reklamowej). Cieniem na reputacji lokalu położyło się tragiczne wydarzenie z 6 stycznia 1923 roku. W godzinach popołudniowych doszło do kłótni pomiędzy siedzącymi w restauracji żołnierzami z 15 Pułku Ułanów a studentem prawa Zdzisławem Bilażewskiem ( ppor. pilotem rezerwy, powstańcem wlkp., bohaterem wojny z Rosją Sowiecką, odznaczonym m.in. Krzyżem Virtuti Militari oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznych), synem znanego poznańskiego prokuratora. Porucznik Leon Pruszanowski i towarzyszący mu oficerowie zostali obrażeni przez Zdzisława Bilażewskiego. Słowa szybko zamieniły się w rękoczyny. Mimo osobistych starań Wojciecha Jabłońskiego, by nie doszło do rozlewu krwi, Pruszanowski dobył rewolweru i wystrzelił czterokrotnie do Bilażewskiego, raniąc go śmiertelnie już drugim strzałem. Trzydniowa rozprawa sądowa zakończyła się uniewinnieniem oficerów. Sąd wojskowy uznał, że w obronie honoru munduru mogli użyć broni, nawet w stosunku do nieuzbrojonego, bezbronnego cywila. Po głośnym pogrzebie Bilażewskiego nastąpił w Poznaniu bojkot towarzyski oficerów 15 Pułku Ułanów, czego efektem był wystawiony oficerom przez dowództwo garnizonu zakaz odwiedzania lokali publicznych. W tym czasie Wojciech Jabłoński rozmyślał już o zainwestowaniu kapitału poza Poznaniem.

Powidz

W maju 1925 roku Wojciech Jabłoński objął kierownictwo nad ośrodkiem wypoczynkowym znajdującym się nad Jeziorem Powidzkim w Powidzu koło Gniezna. Ośrodek, składający się z domu wczasowego i tzw. Łazienek , miał status uzdrowiska i był własnością Towarzystwa Akcyjnego ,,Uzdrowisko Powidz”. Kilka miesięcy później Jabłoński wykupił od znajdującego się w kłopotach Towarzystwa (spór z Magistratem w Powidzu, burmistrzem wówczas był Teofil Wolniewicz) większość udziałów i stał się głównym właścicielem. Od samego początku nowy właściciel postanowił uczynić letnisko bardziej atrakcyjnym dla przyjeżdżających tu wczasowiczów. Jedną z pierwszych rzeczy, którą wykonał, była budowa 60. metrowego wielkiego pomostu spacerowego, przypominającego nadmorskie molo, tuż obok domu wczasowego. Przy nowym pomoście znajdowała się przystań dla łodzi wycieczkowych. Wychodząc naprzeciw potrzebom licznej rzeszy turystów, zainteresowanych pływaniem po jeziorze, Jabłoński sprowadził specjalnie zamówione łódki, żaglówki oraz wielką motorówkę, mogącą zabrać na swój pokład 50 osób. Łódź motorowa odbywała regularne kursy dookoła Jeziora Powidzkiego. W latach trzydziestych bardzo popularne stały się także wspólne przejażdżki kajakami. Kolejnym przedsięwzięciem Wojciecha Jabłońskiego było niezwykle staranne ogrodnicze zagospodarowanie terenu położonego przed Łazienkami. Drewniane Łazienki były nowocześnie urządzonym zakładem kąpielowym, wówczas jednym z najnowocześniejszych tego typu w Polsce. Składały się z położonej pośrodku murowanej rotundy, do której z obu stron przylegały drewniane, podłużne budowle typu pawilonowego, połączone ze sobą, w kształcie dwóch podków otwierających się w stronę jeziora i stojące częściowo na lądzie, a częściowo w wodzie. W jednym z ogłoszeń w Kurierze Poznańskim Łazienki były tak reklamowane: ,,Jest to bez przesady najpiękniejszy dom kąpielowy w Polsce, którego nie powstydziłaby się Ostenda. W gmachu tym jest 30 pokoi mieszkalnych i łazienki, podzielone na oddziały żeńskie, męskie i familijne z odpowiednią ilością wygodnie urządzonych kabin i wszelkich potrzebnych do tego celów ubikacji”. W celu uporządkowania i powiększenia terenu przed Łazienkami Jabłoński wykupił od dwudziestu prywatnych właścicieli sąsiadujące parcele. Na nowym terenie wytyczono alejki spacerowe, nasadzono liczne krzewy, założono obszerne trawniki. Park Kuracyjny, nad którym czuwało czterech ogrodników, był dostępny dla pensjonariuszy, jak również dla wypoczywających w Powidzu letników. Wieczorami w parku odbywały się dancingi. W roku 1927 W. Jabłoński wybudował elektrownię, w wyniku czego całe letnisko otrzymało światło elektryczne. Dzięki jego staraniom na terenie Uzdrowiska Powidz zamieszkał lekarz, który nadzorował zdrowie kuracjuszy. Zmiany nastąpiły także w restauracji hotelowej. Jabłoński, który miał duże doświadczenie w prowadzeniu tego typu lokali, doprowadził do wzbogacenia jadłospisu, jak również znacznego polepszenia się jakości serwowanych w restauracji potraw. Wypoczywający tutaj, po uiszczeniu opłaty Karty Kuracjusza, korzystali z całodziennego utrzymania oraz bezpłatnego uczestnictwa w licznych atrakcjach, takich jak gra w tenisa ziemnego, udział w potańcówkach, kąpiel w jeziorze, polowania, korzystanie z łodzi, słuchanie koncertów i innych. Organizowano także dla kuracjuszy wycieczki grupowe do atrakcyjnych miejscowości, jak Gniezno czy Biskupin. Wojciech Jabłoński, chcąc by jak największa liczba osób miała możliwość dotarcia do jego ośrodka, podpisał umowę z gnieźnieńską firmą przewozową „Auto”, która w okresie letnim dowoziła regularnie (pięć razy dziennie) klientów z Gniezna. Od roku 1930 Powidz miał bezpośrednie połączenie z Poznaniem. Sam Wojciech Jabłoński jeździł samochodem – był to Ford z 1927 roku. Do Uzdrowiska Powidz przyjeżdżali oprócz Wielkopolan mieszkańcy sąsiednich województw, jak również goście z zagranicy, a w szczególności Polacy mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Wśród nich zapewne byli znajomi z okresu, kiedy właściciel przebywał w USA. Klientami była zarówno klasa średnia, jak i elita. Przybywali tu adwokaci, dziennikarze, lekarze oraz osoby powszechnie szanowane. Częstym gościem był ziemianin Władysław Janta–Połczyński herbu Bończa – wybitny działacz na niwie łowieckiej, dziennikarz, felietonista i pisarz. W 1936 lub 1937 roku w okolicach Powidza odbywały się manewry wojskowe. Sztab wojskowy mieścił się w hotelu. Manewry wizytował gen. Edward Śmigły-Rydz, generalny inspektor Sił Zbrojnych. On również przebywał w Uzdrowisku Powidz. Po tej wizycie na budynku restauracji umieszczono pamiątkową tablicę, która jednak nie zachowała się do naszych czasów. W prowadzeniu Uzdrowiska w Powidzu pomagała Wojciechowi Antonina Szubówna. Związana była z nim od czasów poznańskich, wspierała go w prowadzeniu restauracji „Carlton”. 25 listopada 1931 r. Wojciech i Antonina zawarli związek małżeński w kościele w Stawie. Radość z okresu miodowego zastała zakłócona wielkim pożarem drewnianych Łazienek jesienią 1932 r. Pożar strawił cały kompleks, straty były ogromne. Jabłoński wraz żoną postanowili odbudować obiekt, ale w innym już kształcie. W następnym roku powstały murowane Łazienki, które nie wchodziły już w jezioro (stoją do dnia dzisiejszego). Państwo Jabłońscy po odbudowie kompleksu starali się przyciągnąć wczasowiczów do Uzdrowiska Powidz kolejnymi atrakcjami, m.in. organizowali zawody sportowe na jeziorze, regaty żeglarskie, zawody kajaków, zawody pływackie. Jednak największą sławą cieszyły się turnieje tenisa ziemnego o przechodni puchar Antoniny i Wojciecha Jabłońskich. Na zachowanym do dnia dzisiejszego pucharze, który jest w posiadaniu wnuczki Hanny Wachońskiej, są wygrawerowane nazwiska triumfatorów. Wśród zdobywców byli m.in. A. Dzianott w 1934 r. z Klubu Sportowego „Stella” oraz Feliks Bock z Gniezna w roku 1935 i 1936. Wojciech Jabłoński sam również uprawiał sport, grał w tenisa, pływał żaglówką, pływał wpław, należał do Polskiego Związku Łowieckiego. Zimą ślizgał się po jeziorze bojerem, czym wzbudzał sensację wśród mieszkańców. 15 stycznia 1938 roku na świat przyszła jedyna córka państwa Jabłońskich – Maria. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Jabłoński sprzedał udziały w upadającej restauracji „Carlton” w Poznaniu.Kres świetności Uzdrowisku Powidz położyła II wojna światowa. W marcu 1940 roku weszli niemieccy okupanci, spisali protokół i zarekwirowali restaurację. Nowym komisarycznym zarządcą Domu Zdrojowego została Jenny von Grevingk, Niemka pochodząca z Estonii. Rodzina Jabłońskich w mieszkaniu zdrojowym zamieszkiwała do czasu, gdy nowa gospodyni nie zapoznała się z funkcjonowaniem ośrodka. Trwało to kilka tygodni. Następnie zaś Jabłoński wraz żoną i dwuletnią córką Marią musiał opuścić Powidz. Schronienie znaleźli w pobliskim Wiekowie. Po pewnym czasie przenieśli się do Strzałkowa, najprawdopodobniej do rodziny Antoniny, gdzie Wojciech zatrudnił się w restauracji Niemca Wilhelma Schroera. Pracował tam przeszło dwa lata, do września 1944 roku. Niemiec, widząc kompetencje Jabłońskiego, z czasem awansował go na kierownicze stanowisko. W październiku 1944, przez 12 dni, pracował w krochmalni w Wólce. Po wyzwoleniu Wielkopolski spod okupacji niemieckiej, w styczniu 1945 roku, wrócił wraz z rodziną do Powidza. 26.03.1945 r. na mocy zarządzenia Rady Narodowej Powiatu Gnieźnieńskiego uzyskał zgodę na „zajęcie i zarządzanie gospodarstwem” w Powidzu – dopisano „wraca na własne”. Wojciech Jabłoński nie spodziewał się, że trudne czasy dla niego będą trwały nadal. Nowa „władza ludowa” nieprzychylnie patrzyła na przedwojennych właścicieli. Po powrocie oraz doprowadzeniu budynku do stanu, w którym mogła funkcjonować część restauracyjna i dało się tam zamieszkać z rodziną, W. Jabłoński prowadził przez krótki czas lokal. Własnością jednak nie mógł swobodnie zarządzać, gdyż wszystkie decyzje musiał uzgadniać z lokalnymi władzami. Po pewnym czasie restauracja, zgodnie z decyzją władz oświatowych, została przemianowana na przedszkole, natomiast dawne Łazienki na hotel. W związku z przekwalifikowaniem obiektu W. Jabłoński został początkowo zatrudniony na stanowisku intendenta, a później jako kierownik kąpieliska. Funkcję tę sprawował aż do emerytury. W latach 50. wielokrotnie był szykanowany, upokarzany, karany przez państwo. W archiwum rodzinnym znajdują się dokumenty potwierdzające ten fakt, jest to m.in. nakaz kary z roku 1953, z którego wynika, że W. Jabłoński został ukarany grzywną 100 złotych, z zamianą w razie nieściągalności na 4 dni pracy przymusowej, za ,,odmówienie udziału w poszukiwaniu stonki ziemniaczanej mimo, że był powiadomiony”. Z innego pisma, z roku 1958, dowiedzieć się można jak starano się ograniczać kompetencje W. Jabłońskiego jako kierownika kąpieliska w Powidzu. Upokarzanie oraz niszczenie Uzdrowiska Powidz, którego był współtwórcą, wpłynęły na jego stan zdrowia. Ostatnie lata życia W. Jabłoński chorował na serce. Umarł 13.05.1963 r. w swoim domu. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Powidzu.

Znaczenie postaci

Do dzisiaj w Powidzu pozostała dobra pamięć o Wojciechu Jabłońskim, współtwórcy uzdrowiska. Dzięki niemu Powidz stał się znanym ośrodkiem kuracyjnym. Mieszkańcy mieli pracę, a miasto latem tętniło życiem. Pamięć o Wojciechu Jabłońskim jest żywa. W dawnym Domu Kuracjusza obecnie ponownie znajduje się okazała restauracja, która została nazwana ,,Jabłona”. Warto, by pamięć o Wojciechu Jabłońskim przetrwała także wśród młodego pokolenia. Może on bowiem stanowić wzór Wielkopolanina.


Źródła:
• Archiwum rodzinne Hanny Wachońskiej
• Waldemar Karolczak Z dziejów letniska w Powidzu do 1939 roku, Kronika Wielkopolski, 1998, tom 3, s. 13-25.


Zobacz też: