Marian Sobkowiak

ur. 1924
2017-02-10zm.
Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w Siemowie
Pan Marian Sobkowiak urodził się w 1924 roku w Gostyniu. Na jego życiu mocno zaciążyły tragiczne wydarzenia II wojny światowej. Jako 17 latek został aresztowany przez gestapo. Spędził 2 lata w niemieckich obozach koncentracyjnych. Hitlerowcy zamordowali jego kuzyna. W niemieckim więzieniu zmarł jego o 2 lata starszy brat.
Podczas okupacji Pan Marian Sobkowiak musiał ściągnąć czapkę przed niemieckimi żołnierzami. Podobni mu młodzi ludzie zaczęli buntować się przeciwko terrorowi. Był koniec 1940 roku, gdy jego kuzyn Jan Kaźmierczak zaprowadził do pod dom dowódcy konspiracyjnej organizacji „Czarny Legion”. Pan Marian wszedł tam i złożył przysięgę. Wiosną w 1941 roku gestapo wpadło na trop „Czarnego Legionu” i aresztowało kilkadziesiąt osób.
Jego samego esesmani aresztowali pod koniec maja na rynku. Wracał akurat po pracy do domu. Był to słoneczny, piękny dzień. Śledztwo
było strasznie brutalne. Bito go do nieprzytomności, żeby wymusić zeznania – wspominał, że z bólu wszystko podpisywał.
Nienawidził wtedy Niemców. Wiosną 1942 w Zwickau odbył się proces żołnierzy „Czarnego Legionu”. 12 konspiratorów skazano na karę śmierci, kilku 10 dostało wyroki od roku do 5 lat więzienia. Pan Marian Sobkowiak skazany został na 3 lata obozu karnego. Siedział w Rawiczu, Gross-Rosen i Sachsenhausen. Pracował w kamieniołomach i fabryce obuwia. Musiał rozpruwać żydowskie buty i szukać ukrytych kosztowności. Raz znalazł w obcasie naszyjnik z dwunastoma brylantami. Dostał za to dodatkowo 50 gramów chleba. W Sachsenhausen Marian Sobkowiak ciężko się rozchorował. Trafił do obozowego szpitala. Życie uratował mi tam niemiecki pielęgniarz. Przynosił mu po kryjomu zacierki na mleku i wpisywał wyższą temperaturę, żebym mógł dłużej odpocząć. „To dzięki niemu żyję” – opowiadał Pan Marian.
Jana Kaźmierczaka, kuzyna Mariana Sobkowiaka, skazano na śmierć. 23 i 24 czerwca 1942 r. w Dreźnie wykonano wyroki śmierci na dwunastu skazanych na śmierć żołnierzach „Czarnego Legionu”. Egzekucje odbywały się na dziedzińcu więzienia, na placu Monachijskim. Wszystkich ścięto na gilotynie. Jan Kaźmierczak przed śmiercią napisał pożegnalny list do domu. Pisał: „Kochani Rodzice, nasze życie jest w rękach Boga. Umieram, ale kiedyś się spotkamy w niebie. Jest mi bardzo przykro, że sprawiłem Wam tak wielki kłopot. Żegnajcie, Najlepsi i Najdrożsi”.
Marian Sobkowiak do Gostynia wrócił dopiero dwa lata po wojnie. Do emerytury pracował w drukarni. W połowie lat pięćdziesiątych razem z Józefem Kordusem wyjechał do Drezna, w poszukiwaniu grobów straconych współtowarzyszy broni. Na cmentarzu znaleźli wspólną mogiłę trzystu straconych ofiar trzynastu narodowości. Dzięki ich wysiłkom na cmentarzu powstał symboliczny nagrobek w językach polskim i niemieckim z nazwiskami dwunastu ofiar „Czarnego Legionu”.
W latach siedemdziesiątych Marian Sobkowiak i Józef Kordus włączyli się w zbiórkę pieniędzy na odbudowę zniszczonego w czasie wojny pięknego, barokowego kościoła Frauenkirche w Dreźnie. Wraz z księdzem Arturem Przybyłem i mieszkańcami Gostynia zebrali sporą sumę pieniądze na ten cel. „Nie można całe życie żyć w nienawiści” – mówił Marian Sobkowiak. „Trzeba pamiętać o bolesnej przeszłości, ale trzeba też umieć przebaczyć – wtórował mu Józef Kordus.