Powrót Encyklopedia Wielkopolan „Gdyby Polacy miód jedli i pili, to by potęgą w Europie byli.”

Monika Hęś

ur. 03 czerwca 1929
zm. 24 września 2007
Zespół Szkół w Wapnie Szkoła Podstawowa im. Adama Mickiewicza w Wapnie

Zdjęć: 5

Pochodzenie:

Monika Hęś (z domu Przybylska) urodziła się 3 czerwca 1929 r. Była trzecim z pięciorga dzieci Antoniego i Anieli Przybylskich. Pani Monika pochodziła z Mokronos.

Edukacja:

Swoją edukację rozpoczęła w Szkole Podstawowej w Mokronosach, następnie kontynuowała w Szkole w Turzy.

Życie z pszczołami:

Dzieciństwo:

Z pszczołami weszła w komitywę nieomal tuż po urodzeniu, ponieważ na pamiątkę chrztu świętego (miała dwa tygodnie) otrzymała dwa roje pszczół od swojego wuja Franciszka Przybylskiego. To właśnie on był jej pierwszym nauczycielem zawodu pszczelarza.

Młodość:

Ulów cały czas przybywało a pani Monika poświęcała pracy przy pszczołach cały swój czas. Po II wojnie światowej zgnilec amerykański tak przetrzebił populację pszczół w okolicy, że trzeba było było budować pasiekę od nowa. Zarażone roje były palone w pobliskim Podolinie. Przed swoim ślubem pani Monika miała już 12 rojów.

Życie dorosłe:

W 1957 r. wychodzi za mąż, za Józefa Hęś. Mąż był zatrudniony w kopalni soli w Wapnie. Pracował w kolumnie szybowej i nie podzielał pasji żony. Jego pasją były ryby. Małżonkowie początkowo mieszkali w Wapnie na ulicy Staszica, jednakże w roku 1959 poszli już „na swoje”, do nowo pobudowanego domu. Pani Monika oddała się swojej pasji – pszczelarstwu, łącząc ją częściowo z ogrodnictwem. Pasieka rozrosła się z czasem nawet do 248 rojów.

Przed II wojną światową Wapno terytorialnie należało do gminy Damasławek i tam też istniało koło zrzeszające wszystkich pszczelarzy z terenu. Jego prezesem była pan Władysław Nowak, zamieszkały w Ruścu a pochodzący z Turzy. Wapieńskie koło pszczelarzy powstało dopiero w roku 1965. Pierwszym prezesem był pan Roman Marzęcki, po którym schedę przejął pan Walerian Dytczak a następnie prezesurę dzierżyła pani Monika Hęś. W szczytowym okresie, tj. około roku 1975 do koła należało ponad 75 osób.

Dla Pani Moniki pszczelarstwo było jej życiem. Jak mówiła: „Od marca do października prawie mnie nie ma w domu. Bywa, że rano wyjeżdżam a wracam przed północą. Niektórzy mówią, że mam dobrze, bo mi pszczółki same z nieba nanoszą, ale w pasiece naprawdę jest co robić. Ja jednak kocham moje pszczółki niewypowiedzianie i z każdym rokiem coraz mocniej. To jest chyba najprzyjemniejsza praca, jaka może być w życiu. Jak wiosna nastanie i w ogrodzie poczuję szum pszczół, to wydaje mi się, że jestem w Raju… ale w tym Raju trzeba się nachodzić, trzeba wszystko sprawdzić, pszczółki podkarmić, ramki powyciągać, sprawdzić czy rój przeżyje, jak matka czerwi. Gdy pszczoły przyjdą do siebie to trzeba im nowe ramki wstawić, bo w ciągu trzech lat gniazdo powinno być wymienione. Najwięcej pracy jest wtedy, gdy pszczoły się roją. Czasem się uda królową na „wylotku” złapać, to wtedy rój siada tam gdzie ja chcę, ale czasem to trudno wprost opanować. Jak byłam młoda, to żadnej nie darowałam a teraz wzrok słabszy, a to okularki zaparują i zsuną się z nosa…”

Mawiała też, że gospodarz pracujący przy koniach śmierdzi… końmi, zaś ona śmierdzi pszczołami. Uwielbia ten zapach jak uwielbia też smak miodu i ceniła jego właściwości. Wszystkie rany, czy też użądlenia pszczół, smarowała miodem, zaś sam miód mogła jeść łyżkami.

Rok 1977 był dla Wapna datą szczególną – jest to rok zatopienia kopalni soli. Dla pani Moniki zaznaczył się on zaś swoim swoistym dictum. Żartowała: „Przez zatopienie kopalni mam tylko galimatias”.

Kiedyś miała, tylko ule „warszawskie” a teraz mam różne ule i przez to muszę wykonywać różne ramki do uli „Stało się tak dlatego, że opuszczający Wapno mieszkańcy, którzy często też byli pszczelarzami, pozostawiali swoje ule pani Monice. Były to ule o różnej wielkości ramek. Posiadała swoistą spuściznę w postaci uli „warszawskich” wąskich, poszerzanych, a nawet wielkopolskich. Te różne rodzaje uli powodowały, iż pewnym problemem było robienie ramek o różnych właściwościach. Pszczoły same potrafiły naciągać ramki, później znosiły w nie jajka, obudowywały woskiem, tzw. wązą. Pani Monika mówiła o pszczołach, że to „czyścioszki”, jednakże na wiosnę trzeba im pomoc przy sprzątaniu ula – trzeba wszystkie ramki po kolei oderwać, oczyścić z kitu, przejrzeć często wstawić nowe, trzeba położyć też miodowniki.

Państwo Hęś mieli pięcioro dzieci: Dorotę, Sylwię, Maurycego, Marię i Brygidę. W środowisku lokalnym zyskała sobie przydomek „Pszczółka Maja”. Ostatni raz nakarmiła swoje pszczoły 24 września 2007 r. Obecnie pszczołami z pasieki pani Moniki opiekuje się jej córka Maria, która poszła w ślady matki.

Znaczenie postaci dla jej współczesnych i potomnych

Pani Monika Hęś za swoją miłość do pszczół, za pasję, której poświęciła swoje całe, pracowite życie została uhonorowana najwyższym odznaczeniem wśród pszczelarzy – Statuetką im. ks. Jana Dzierżona. Statuetkę otrzymała na Zjeździe Regionalnych Związków Pszczelarskich Wielkopolski w Lesznie z okazji 125-lecia pszczelarstwa polskiego.

Źródła:

Zbigniew Grabowski – „Śladami Wapieńskiej Pszczółki Mai”, Wapno 2008
Strona Regionalnego Związku Pszczelarskiego poświęcona pamięci pani Moniki (już nieistniejąca)
http://www.pszczelarze-chodziez.com/maja_odfrunela.htm
Archiwum rodzinne Marii Hęś

Kalendarium:

  • 1929 ― Narodziny bohatera
  • 2007 ― Śmierć bohatera

Cytaty:

  • „Od marca do październi...”
  • „Gdyby Polacy miód jedl...”

Zobacz też: