ppłk Zygmunt Drybański

ur. 30 czerwca 1916
zm.
Zespół Szkolno-Przedszkolny, Szkoła Podstawowa im. W. Lorkiewicza w Orchowie

Grób ppłk Zygmunta Drybańskiego
Na grobie Z.Drybańskiego
Zdjęć: 19
Filmów: 21
Nagrań: 19
Dokumentów: 19

Pochodzenie

Zygmunt Drybański urodził się 30 czerwca 1916 roku w Orchowie w niezamożnej rodzinie organisty kościelnego. Jego dziadek był ekonomem, co w tamtych czasach oznaczało wysoki status społeczny. Było ich ośmioro rodzeństwa.

Ojciec Marcin Drybański (1874-1958), matka Kazimiera z domu Chudzińska (1886-1952).

Dzieciństwo

Los obdarzył Zygmunta pełnym szczęścia i radości dzieciństwem w licznym gronie najbliższych. Ukończył naukę w orchowskiej szkole powszchnej, a następnie Gimnazjum im. Michała Kościeszy Kosmowskiego w Trzemesznie, gdzie zdał maturę w 1936 roku z wynikiem bardzo dobrym.

Zygmunt od zawsze marzył o karierze lotnika.

Młodość

W 1936 roku Zygmunt uzyskał świadectwo dojrzałości i zdawał egzaminy wstępne do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, jednak jak twierdzi jego brat Edmund, był zbyt ubogi i pochodził z niezbyt wysoko „ustawionej” rodziny, co utrudniało podjęcie jakichkolwiek kroków w tym kierunku. Pomimo iż zdał egzaminy wstępne, nie został przyjęty.

W tym czasie w sąsiednim dworku w Osówcu gościł na polowaniu zamożny generał. Kiedy ojciec Zygmunta gościł w Osówcu, opowiedział generałowi o problemach syna. Generał wyciągnął z kieszeni puste pudełko po papierosach, na którym napisał „Zygmunt Drybański – przyjąć” i złożył swój autograf. Z taką „przepustką” Zygmunt udał się do Dęblina i został przyjęty do upragnionej szkoły.

Rodzina była dumna z faktu dostania się Zygmunta do Szkoły Podchorążych Lotnictwa. Wreszcie Zygmunt mógł robić to co kochał. Skrzydła, stery, wiatr i dalekie horyzonty były miłością jego życia.

Kiedy podczas nauki w Dęblinie, odwiedzał czasem rodzinne Orchowo, dziewczęta wręcz szalały za nim, zwłaszcza, gdy pojawiał się w mundurze. Był więc żywym przykładem przysłowia: „Za mundurem panny sznurem”.

Połączenie

www.radio.lublin.pl

www.historiawojskowa.cba.pl

sturmovik.pl

www.stankiewicze.com

www.polishairforce.pl

Spełnione marzenia

W 1939 roku Zygmunt Drybański opuścił Szkołę Podchorążych Lotnictwa jako absolwent XII promocji. Po ukończeniu szkoły trafił jako stażysta na służbę w 141 eskadrze myśliwskiej w Toruniu. Miało to miejsce tuż przed rozpoczęciem kampanii wrześniowej 1939 r.

Odmęty wojny

Nadszedł 1 września 1939 roku, dzień przełomu i końca życia wielu luedzi, początek okropnej wojny. Na nasze wojska, nieporównywalnie słabsze i mniej liczne spadła wielka odpowiedzialność za los nie tak dawno zmartwychwstałej Ojczyzny.

„Czarne Krzyże”, jak nazwał niemieckie samoloty as polskich przestworzy Stanisław Skalski, urządzały prawdziwy pogrom na polskim niebie. 150 polskich pilotów stanęło do nierównej walki przeciwko 3500 samolotom niemieckiej Luftwaffe.

Do tego zacnego grona należał niewątpliwie 21-letni wówczas podchorąży Zygmunt Drybański. Dał on popis swoich umiejętnosci i brawurowej walki z wrogiem już 6 września 1939r. podczas obrony mostów toruńskich. Jego dywizjon otrzymał wówczas zadanie rozpoznania niemieckich przepraw przez Wisłę w okolicach Grudziądza i Chełmna orza osłony mostów w Toruniu, którymi wycofywały się oddziały Armii Pomorze.

Około godz. 12-ej do Torunia zaczęło zbliżać się 14 niemieckich bombowców Ju-87. Nasz bohater stoczył wówczas porywającą walkę z jednym z nieprzyjacielskich samolotów. Zestrzelił go, lecz sam został trafiony i ranny lądował na wislanej łasze w okolicach Torunia. Ten ważny moment w jego życiu opisany jest w książce S.Skalskiego pt. „Czarne Krzyże nad Polską”. (patrz cytaty)

Jak wspomina Pan Edmund Drybański – brat Zygmunta – po opuszczeniu rozbitego samolotu, nasz bohater udał się do Torunia, gdzie mieszkańcy wzięli go za rannego Niemca i chcieli zastrzelić. Podch. Drybański zdjął wierzchnie ubranie i pokazał polską odznakę, co uratowało go od śmierci. Po tych wydarzeniach Zygmunt Drybański nie brał już udziału w kampanii wrześniowej.

Tułaczy los…

17 września przyszedł rozkaz Naczelnego Wodza o ewakuacji polskiego lotnictwa do Rumunii, samoloty miały startować natychmiast i lądować w Czerniowcach na terytorium Rumunii, rzut kołowy miał opuścić terytorium Polski najpóźniej wieczorem 18 września. Ostatecznie ewakuowano do Rumunii 6 samolotów z toruńskiego dywizjonu, drogą lądową przedostało się 240 ludzi w tym 16 pilotów (w tym podch. Zygmunt Drybański).

Części pilotów, a wśród nich także naszemu bohaterowi, po wielu perypetiach udało się przedostać do Francji , a później do Wielkiej Brytanii, gdzie bogaci w doświadczenia wojenne z kampanii polskiej i wyposażeni w nowoczesny sprzęt pokazali pełnię swoich umiejętności.

Ppłk Zygmunt Drybański przedostał sie do Anglii po klęsce Francji i jej poddaniu się III Rzeszy. Początkowo walczył tam w jednostkach brytyjskich, a potem polskich. od kwietnia 1941 roku do lutego 1943 roku należał do 315 Dywizjonu Mysliwskiego „Dębliński”. 21 października 1941r. zestrzelił niemiecki samolot Messerschmitt Bf 109, a inny uszkodził. Jego żołnierski wysiłek, waleczność i kunszt latania zostały ukoronowane awansem na dowódcę 316 Warszawskiego Dywizjonu Myśliwskiego na przełomie lat 1944-45. Jak podaje Dwutygodnik Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej „Wiraże” z 1991r., przez osiem miesięcy dowodził tym dywizjonem brawurowo, lecz rozsądnie. Był wymagający dla podwładnych, a zarazem „równy” i bardzo koleżeński. Latali wtedy na Mustangach Mk. III. Ze wszystkich poczynań bojowych, najwięcej satysfakcji przyniósł mu współudział w zniszczeniu na terenie Niemiec pociągu wiozącego paliwo i ładunki bojowe dla bomb latających typu V. Akcja ta uniemożliwiła w znacznym stopniu nękanie Niemcom brytyjskiej ludności ciągłymi nalotami. Za ten czyn Z.Drybański został uhonorowany wpisem do „Księgi Zasłużonych”.

Za zasługi bojowe ppłk Zygmunt Drybański został odznaczony Srebrnym Krzyżem Wojennego Orderu Virtuti Militari klasy V – nr 11093 oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznych.

Powojenne losy

Kiedy w czasie wojny Zygmunt latał w czasie tzw. „nocnych patroli” niemalże nad Szczecin, czuł, że Polska, upragniony dom i kraj dzieciństwa są na wyciągnięcie ręki. Przyszło mu jednak długo czekać na powrót do Ojczyzny. Po wojnie ożenił się z Irlandką, z którą miał dwoje synów. Starszy z nich Michał poszedł w ślady ojca i również został pilotem RAF. Niestety zginął nad Jemenem. Młodszy syn Toni- mieszka z rodziną w USA.

W latach pięćdziesiątych Zygmunt wjechał początkowo do USA, następnie do Australii. W tamtym okresie imał sie różnych zajęć. Dopiero w latach 70-tych odwiedził Polskę i przez miesiąc przebywał u brata Edmunda w Poznaniu. Brat z żoną Marią urządzili mu wówczas wspaniałe tournee po Polsce, aby mógł się nią nacieszyć. Odwiedzili m.in. Katowice i Gdynię.

Na stałe do kraju podpułkownik Zygmunt Drybański wrócił w roku 1979. Zamieszkał na peryferiach Poznania (ul. Stęszewska 18), gdzie prowadził spokojne życie i zajął się hodowlą (na własny użytek) rzadkiej rasy psów. Dożył dnia kiedy upadł komunizm i znów mógł cieszyć się wolną Polską.

Zmarł w 1 czerwca 1991 roku w wieku 75 lat i został pochowany na cmentarzu parafialnym w Orchowie wśród członków swojej rodziny.

Znaczenie postaci

Wrócił do domu i cudownych lat dzieciństwa. Spoczywa w cichym grobie jako jeden z tych, o których nie powinniśmy zapomnieć. Jego walka w czasie wojny i wieloletnia tułaczka po świecie nie poszły na marne. Był jednym z wielu tysięcy Polaków kilku pokoleń, które wkładały wszystkie siły w walkę o wolną, bezpieczną Polskę. Dzięki niemu i ludziom o jego zaletach i heroizmie oraz miłości do Ojczyzny, możemy dziś jeść, jak wspominał Edmund Drybański, polski chleb z polskiego pieca z prawdziwym swojskim masłem i latać dumnie na skrzydłach swojego losu z pamięcią o wspaniałych rodakach.

Kalendarium:

    Źródła:

    Zobacz też:

    • > II wojna światowa...
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >
    • >