Elżbieta Stankiewicz-Daleszyńska

ur.
zm.
Szkoła Podstawowa w Dąbrówce

Zdjęć: 16

Elżbieta Stankiewicz- Daleszyńska urodziła się w Markowicach na Ziemi Średzkiej. Od maleńkości kazała nazywać się „Panią Egucką”. To prawdziwa dama. Od początku życia pani Egucka jest damą. A damy, jak wiadomo, nie idą. Damy kroczą. Pani Egucka więc, już jako kilkuletnia dziewczynka, kroczy przez Dąbrowę, obserwuje życie i próbuje co nieco udoskonalić. A to w ,,kolonialce” kupi najlepszych słodyczy na kredyt i rozda biednym dzieciom. A to nakarmi biednych sąsiadów przysmakami przygotowanymi przez służącą Stasię na wizytę grona nauczycieli. Ma przy tym ogromną wyobraźnię wrażliwość, które przyciągają do niej niesamowite przygody.
Pani Egucka pochodzi z dobrej, przedwojennej, inteligenckiej rodziny zamieszkałej w Dąbrowie. Jej tata był dyrektorem szkoły w Dąbrowie, a mama nauczycielką, wielką skrzypaczką oczywiście również damą. W 39-tym roku, r wybucha II wojna światowa, pani Egucka była kilkuletnią dziewczynka. Musiała bardzo szybko dorosnąć. Tata zginął Mama pani Eguckiej wyszła za mąż za jego przyjaciela i cała rodzina przeniosła się do Dąbrówki. Ojczym „Pani Eguckiej” został dyrektorem szkoty w Dąbrówce- To jest ta sama szkoła, która dziś mieści się w zabytkowym pałacyku. Ojciec autorki, Antoni Stankiewicz,był pierwszym dyrektorem szkoły w Dąbrowie. Oboje z mamą byli bardzo zaangażowani w swoją pracę nauczycieli. Skupiali kolo siebie cale środowisko nauczycielskie. Organizowali spotkania, gdzie dyskutowało się o ważnych sprawach. Na takie spotkanie służąca Stasia przygotowywała zawsze wystawny poczęstunek.
„I te właśnie specjały potajemnie dała głodnym z sąsiedztwa, za co zresztą dostałam straszną burę. Żeby wam uzmysłowić, to bylo w tamtych czasach, przytoczę jak wyglądały pensje. Dyrektor szkoły zarabiał wtedy 500 złotych, nauczyciel 300, a służąca 20. Dlatego
przed wojną inteligencja, do której należała moja rodzina, żyła na naprawdę na dobrym poziomie.
Mama miała wieczorami czas i na spotkania i na organizowanie prób swojego kola teatralnego, i na grę na skrzypcach. Prace domowe należały do Stasi. Do dziś pamiętam, jak rano podawała mi pomarańczowy sok.
Wojna oznaczała w pewnym sensie koniec pewnego świata.
Mój tata zginął w 1940 r. Zabrali go jako dyrektora szkoły, przedstawiciela inteligencji. Był osadzony w poznańskim Domu Żołnierza, który mieścił się w budynku obecnej operetki. Miejsce to cieszyło się najgorszą opinią jako miejsce kaźni wielu ludzi. Mój tata był maltretowany,
podczas tortur odbili mu nerki. Wstawiliśmy się za nim u von Tempelhoffa, ówczesnego właściciela pałacyku w Dąbrówce. Dzięki jego protekcji udało się tatę wydobyć. Przewieźliśmy go do Krankenhaus Elisabeth. szpitala Św. Elżbiety. Niestety było za późno na ratunek. Nerki nie funkcjonowały. Zmarł. Moja mama wyszła za mąż za przyjaciela taty, pana Piątka. Zamieszkaliśmy w Dąbrówce, w pałacyku, w mieszkaniu na górze.Tam urodzili się moja siostra Ewa oraz brat Janusz. Wybitni społecznicy i naukowcy, tak samo zresztą ich dzieci. Te wartości przechodzą w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Po wojnie było bardzo ciężko, przede wszystkim finansowo. Już nie było nas stać na służąca, właściwie na niewiele było nas stać w ogóle. Mama nie była przyzwyczajona do prac domowych, wolała swój teatr i skrzypce. Z jej grupą teatralną podróżowaliśmy po Polsce dając przedstawienia. Pewnego dnia wystąpiliśmy nawet przed towarzyszem Gomółką, który na moim czole złożył uroczysty pocałunek! W domu bardziej matkowała nam najstarsza siostra Barbara. Staraliśmy
się szybko usamodzielnić. Gdy miałam dwadzieścia lat, skończyłam studia chemiczne i zostałam panią nauczycielką.
Moi uczniowie mieli często po czterdzieści i więcej lat, przez wojnę przerywali edukację i potem wracali do szkolnej ławy. Ale nie było mowy o tym, żeby ktoś gadał na lekcji. Nie musiałam krzyczeć ani jakoś szczególnie napominać.
Dlaczego zostałam chemikiem? Pani Egucka zawsze była we mnie, ale potrzebny mi był praktyczny zawód, bo musiałam sobie radzić finansowo. Ja od dzieciństwa chciałam robić coś całkiem innego. Pewnego dnia znalazłam mój pamiętnik z czasów, gdy miałam trzynaście lat. Już wtedy wiedziałam, że chcę studiować polonistykę albo historię literatury i chcę pisać piękne książki. Na pozór nie miało to nic wspólnego z chemią. Przetłumaczyłam sobie jednak, że dzięki chemii odkryję tajemnicę istnienia, a taki właśnie był mój cel w życiu. W końcu chemia, cząsteczki, atomy to już tak blisko sedna tej wielkiej tajemnicy!
Byłam chyba jedyną artystką wśród chemików, w dodatku z zacięciem literackim. Oprócz nauczania chemii byłam zresztą również wychowawcą. Zawsze coś wyczynialiśmy z moimi klasami. A to teatr, a to współpraca twórcza z Towarzystwem im. Marii Konopnickiej…
Potrafiłam zawsze wydobyć z młodych ludzi to, co w nich najlepsze. Jako literatka byłam też, odpowiedzialna za pisanie raportów i sprawozdań, z którymi moi koledzy sobie nie radzili. To był dość dwuznaczny wyraz uznania dla mojego talentu. Moi koledzy wyjeżdżali na
wakacje, jak tylko zabrzmiał ostatni dzwonek w roku szkolnym, a ja siedziałam nad raportami jeszcze przez dwa tygodnie.
Nie tak prędko. Będąc w okolicach wieku emerytalnego zapisałam się do poznańskiego Towarzystwa Literackiego. Tam poznałam wielu
literatów, znanych i nieznanych. Pisaliśmy, czytaliśmy, dyskutowaliśmy, jeździliśmy na plenery.
Wygrałam zresztą konkurs na wiersz! Postanowiłam pokazać młokosom, na co stać babcię. Ubawiłam się setnie, ale do końica nie wierzyłam jeszcze wtedy w to moje pisanie. Pewnego dnia wysłałam 15 stron o pani Eguckiej panu Feliksowi Fornalczykowi, krytykowi literackiemu. Wydawało mi się, że 15 stron to dużo, że taaaaka ze mnie pisarka! A pan Fornalczyk odpisał mi: ,,Pisać, pisać, pisać! Czekam na ciąg dalszy”. Tak się zaczęło.
Pani Egucka ma niesamowite szczęście w życiu. Jak pomyślałam tylko o tym, żeby opowiedzieć o niej ludziom. znalazły się osoby, dzięki którym moje marzenie się spełniło. Spotkałam i życzliwą osobę, moją sąsiadkę, która przepisuje moje teksty z maszynopisu na komputer. Dyscyplinuje mnie zresztą, bo każe mi pisać przynajmniej jeden rozdział na tydzień. Mój były uczeń wydrukował książki w swojej drukarni. Jego syn zrobił okładkę do ,,Pani Eguckiej”. A mój mąż cierpliwie czyta ,,Panią Egucką” i niezmiennie się nią zachwyca. Pani Egucka to coś dobrego, co przytrafilo się w moim życiu”.

Autorka napisała trzy tomy powieści o Pani Eguckiej-„Pani Egucka w labiryncie nocy”, „Pani Egucka w galerii szachrajów”, „Pani Egucka w teatrze żądnych życia cieni”.
Elżbieta Stankiewicz-Daleszyńska debiutowała poetycko w „Nurcie” (1982 r.). Jej wiersze opublikowane były w almanachu poezji nauczycieli „DRUGI PULS” (1984 r.), almanachu Klubu Literackiego Pałac Kultury (1987 r.), almanachu Klubu Literackiego Pałac Kultury „Dąbrówka” (2011 r.), wyróżniona w „Turnieju jednego wiersza”- Gdańsk (1983 r.).
Była dwukrotnie nagrodzona nagrodą Ministra Oświaty I stopnia, m. in. za nowatorską opiekę nad twórczością artystyczną młodzieży poznańskiej na terenie ogólnopolskim.
Współpracowała ze Związkiem Inwalidów Wojennych, za co otrzymała honorową odznakę.
Nagrodzona brązową i złotą odznaką Towarzystwa im. Marii Konopnickiej, medalem mi. Ewarysta Estkowskiego, honorową Odznaką m. Poznania, Odznaką Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, Złotym Krzyżem zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, licznymi dyplomami Rady Postępu Pedagogicznego.
Działalność i twórczość Pani Elżbiety w znaczący sposób przyczynia się do propagowania kultury i sztuki naszego regionu.
Pisarka zawsze dbała o dobro i rozwój młodzieży, stara się propagować literaturę piękną, zwraca uwagę na piękno naszej mowy. Potrafi zauważyć talent literacki i motywować młodych ludzi do pisania.
Mimo wieku jest kobietą niezwykle aktywną, zarażającą entuzjazmem. Zapowiada, że nadal będzie pisała, ma wiele pomysłów.
Twórczość literacka sprawia jej ogromną przyjemność.

Zobacz też: