Powrót Encyklopedia Wielkopolan „Słynęliśmy kiedyś z rycerstwa i odwago . Dziś żyjąc w odmiennych warunkach wi...”

Przemysław Sobkowski

ur. 14 czerwca 1960
zm.
Zespół Szkół im. Jana Pawła II w Łowyniu

Zdjęć: 10

Optymizm i pogoda ducha to cechy p. Przemysława Sobkowskiego. Syn Łucjana Sobkowskiego i Wandy Wróż. Rodowity międzychodzianin. Być może uśmiech na twarzy ma związek z wydarzeniem, które poprzedziło narodziny p. Przemysława. Był 13 czerwca 1960 roku. Zbliżały się imieniny Antoniego. Zgodnie z rodzinna tradycją, nakazująca pamięć o najbliższych i znajomych, Wanda Sobkowska z prezentem w ręku wybrała się na imieniny. Nie sądziła, że radosny nastrój przeciągnie się do następnego dnia. Bo oto… Niespodziewanie na świat pospieszył kolejny syn państwa Sobkowskich.

-Powstało małe zamieszanie- jak wspomina p. Przemysław.- W Międzychodzie akurat porodówka była w remoncie. Trzeba było wezwać akuszerkę do domu. Starszego brata Włodzimierza odprowadzić do babci.

I tak 14 czerwca 1960 roku w domu przy ulicy 17 Stycznia rozbrzmiało kwilenie dziecka. Chociaż były imieniny Antoniego, to mały chłopiec otrzymał imię Przemysław. Natomiast drugie imię- Jan- odziedziczył po dziadku Wróżu (ale być może po jednym z braci ojca , który jako małe dziecko zmarł).

-Miałem być płcią piękną- opowiada p. Przemysław .- Mama przez dłuższy czas zawiązywała mi chusteczkę na głowie jak dziewczynką, ale w końcu zaprotestował tato.

Przemysław Sobkowski wzrastał w atmosferze niezwykłego domu. Dziadek Jan Wróż walczył w czasie I wojny światowej. Był kwatermistrzem. Za zaoszczędzone pieniądze odkupił od rodziny niemieckiej dom, który do dziś stanowi własność rodziny. Dziadek Antoni Sobkowski ( inwalida- stracił nogę podczas prac kolejarskich na trasie poznańskiej- dzięki temu został szewcem) nie skorzystał z podpisania Volkslisty, co Niemcy skrzętnie odnotowali i cała rodzina została wysiedlona (nawet wyrzucona, bo można było zabrać tyle, ile się uniesie) w pierwszym transporcie międzychodzian. Najpierw przez dwa miesiące wraz z innymi mieszkańcami Międzychodu zostali zamknięci w budynku gimnazjum ( obecnie liceum) , po czym pierwszym transportem zostali przewiezieni do Niepokalanowa, gdzie zaopiekowali się wysiedlonymi braciszkowie z klasztoru. Tam ojciec p. Przemysława otrzymał między innymi bułeczkę podczas świąt Bożego Narodzenia od Ojca Kolbe. Los nie oszczędził również babci Walerii Wróż, która przed II wojną światową została wdową i jak większość polskich rodzin międzychodzkich w kolejnych transportach została wysiedlona wraz z czwórka dzieci do Sokołowa Podlaskiego. Kiedy wrócili po wojnie udało się odzyskać rodzinny dom i utrzymać we własnych rękach , chociaż nowy ustrój w Polsce niechętnie spoglądał na własność obywateli.

Dom państwa Sobkowskich przesiąknięty jest historią, ale również zamiłowaniami do muzyki. Dziadek Antoni Sobkowski lubił muzykę i grał na fisharmonii, skrzypcach, kontrabasie i klarnecie. Tradycje pociągnęli wnukowie. Włodzimierz (brat) to pasjonat akordeonu, zaś Przemysław gra na pianinie. Początki były trudne. Duży wpływ na edukację muzyczną miała p. Mierzyńska oraz Urszula Kapsrzak (przez wiele lat organistka w kościele na Lipowcu w Międzychodzie, w czasie wojny działała w AK), która przy okazji wizyt w domu państwa Sobkowskich zasiadała przy pianinie i grała różne melodie. Miłym dźwiękom przysłuchiwał się Przemysław. Dziś ulubione tematy to melodie lat 30 XX wieku oraz utwory Chopina ale opracowania Hansa- Guntera Heumanna też nie są obce.

Obowiązki młodego pianisty Przemysław musiał dzielić pomiędzy szkołę i zabawy z kolegami. Nie brakowało piłki nożnej, gry w myszkę i zabawy w chowanego. W przypadku tej ostatniej ulubioną kryjówką był dach nieistniejącej dziś ubikacji znajdującej się na boisku szkolnym. Trzeba było nie lada sprytu, aby się tam wdrapać. Siniaki i zadrapania, to jedyne ślady tej akrobacji, a dla współczesnych rodziców zabawa nie do przyjęcia.

W czasach dzieciństwa p. Przemysława nie każdy chłopiec posiadał taki luksus jak piłka.

-Ja miałem kuzyna, który miał piłkę- wspomina ze śmiechem p. Przemysław.- Dzięki temu łapałem się do gry, choć na podwórku byłem najmłodszy. Byłem zwinny i sprytny, dlatego często stałem na bramce, a dzięki szybkości pokonywałem starszych.

Życie szkolne Przemysław Sobkowski rozpoczyna w 1967 roku. Trafia do młodej, początkującej nauczycielki Mirosławy Sekuterskiej. Kilkanaście lat później ta wychowawczyni z klas I-III stanie się koleżanką w pracy, jak również pani Aleksandra Nowak- późniejsza wychowawczyni. A do dziś p. Przemek pamięta rysunek dżdżownicy wykonany przez panią Mirkę, któremu z zachwytem przyglądali się mali, szkolni kadeci.

W starszych klasach ulubionym przedmiotem była przyroda, ale prawdziwa miłość to wychowanie fizyczne. Miłość zaszczepiona przez nauczyciela przedmiotu Seweryna Płócienniczaka- „Niedościgniony przykład, pełen ciepła i sympatii”- opowiada p. Przemysław. Ale chyba pierwszym krzewicielem tężyzny fizycznej był ojciec. Zabierał swoich synów nad jezioro Winnogórskie, rozbijali tam namiot, urządzali kąpiele, piesze wyprawy i skutecznie radzili sobie z gotowaniem w warunkach polowych.

Czasy szkoły średniej nie zmieniły również zainteresowań kulturą fizyczną. To pierwsze sukcesy w ulubionej lekkoatletyce w AZS Gorzów , to także korespondencyjne treningi (trener A. Mażyński z Gorzowa), samotne dojazdy na zawody, obozy, niezrozumienie niektórych nauczycieli (wtedy chodziło sie do szkoły także w soboty, zawody odbywały się w niedzielę- wracało się w nocy pociągiem o 4 rano- o 8 do szkoły). Potem studia na AWF Gorzów (rejonizacja uczelni zezwalała na studia na tej szkole). Zatem rodzice Łucjan, który był dyrektorem banku oraz Wanda, która także pracowała w banku, nie zaszczepili w swoim synu zamiłowania do cyferek.

Kiedy p. Przemysław był w drugiej klasie Liceum Ogólnokształcącego im. J. H. Dabrowskiego w Międzychodzie poznał kolejna swoją wielką miłość. Uczniowie uczestniczyli w uroczystości z okazji rewolucji październikowej . Głoszono prelekcję , dodajmy nudną, a rozmowa z koleżanką siedzącą obok była o wiele bardziej zajmująca. Ta rozmowa trwa do dziś, a tą koleżanką była Antonina Hellwig, obecnie żona p. Przemysława.

-Połączyła nas rewolucja październikowa a dzisiaj nie obchodzi się tego święta, choć dla nas zostanie pamiętne, z innego powodu- ze śmiechem wspomina p. Przemysław.

Pani Antonina z wykształcenia jest farmaceutką i obecnie prowadzi własną aptekę znajdującą się w rodzinnym domu państwa Sobkowskich. Pan Przemek od 1983 roku niezmiennie związany jest ze Szkołą Podstawową nr 1 w Miedzychodzie. Wychowali trójkę dzieci: Krzysztof- absolwent AWF Poznań, obecnie dziennikarz Głosu Wielkopolskiego, prowadzi tygodnik „Tydzień”; Katarzyna- podobnie jak mama- farmaceutka, Karolina- obecnie uczennica szkoły średniej.

Sport dla p. Przemysława to nie tylko wyznacznik zawodowy, ale również pasja. Jest pomysłodawcą biegów im.Seweryna Płócienniczka, które od 1985 roku gromadziły rzesze biegaczy przez 11 lat. W późniejszym czasie jest twórcą cyklu zawodów lekkoatletycznych dla dzieci pod nazwą „Czwartki lekkoatletyczne. Uczestniczy z młodymi biegaczami w cyklicznych zawodach „Biegi z naturą” (City trial). Jest jednym z pomysłodawców cyklicznej imprezy w Międzychodzie- Gala Sportu, na której sportowcy z powiatu międzychodzkiego otrzymują statuetki im Seweryna Płócienniczaka. Spod jego skrzydeł wyszli również zawodnicy, którzy znaleźli swoje miejsce w reprezentacji Polski, na Mistrzostwach Europy, światowej gimnazjadzie, meczach międzynarodowych. W szkole opiekuje się Międzyszkolnym Klubem Sportowym „Jedynka”. Od wielu lat współpracuje z klubem Gwda Piła.

Dodatkowy materiał:

Cytaty:

  • „Słynęliśmy kiedyś z ry...”

Zobacz też: