Maria Waga

ur. 01 stycznia 1910
zm. 16 maja 1965
Zespół Szkól nr 1 w Godzieszach Wielkich - Szkoła Podstawowa

Wywiad z p. Marią Baumgart cz. 1
Wywiad z p. Marią Baumgart cz.2
Wywiad z p. Marią Baumgart cz. 3
Wywiad z p. Marią Baumgart cz.4
Zdjęć: 23
Filmów: 6
Nagrań: 6
Dokumentów: 10

Pochodzenie

Maria Waga z Trębaczów urodziła się 1 stycznia 1910 roku w Chrzanowie koło Krakowa. Była córką Józefa (1878-1968) i Walerii (1886-1956) Trębaczów.

Dzieciństwo

W roku 1923 niedługo po odzyskaniu niepodległości Pani Maria rozpoczęła edukację w żeńskim seminarium nauczycielskim, znajdującym się w Chrzanowie. Wspominała często swoich nauczycieli, ofiarnie pracujących dla innych.

Edukacja (lub „młodość”)

Zimą 1928 roku osiemnastoletnia Maria Trębaczówna objęła pierwszą posadę w powiecie drujskim. Z Krakowa do wsi pod Drują trzeba było jechać dwie doby. Podróż odbywała się koleją, później tzw. ciuchcią wąskotorową, w której rozgrzewano podróżnych herbatą z samowara, wreszcie długie kilometry saniami. Takie były romantyczne początki nauczycielskiej misji, zanim pani Maria rozpoczęła pracę w Mnichach koło Międzychodu, a później w Saczynie. Wpojone w młodości zasady i doświadczenia życiowe czasów wojny i potrzeby nowych czasów sprawiły, że rola społecznicy, której życie wypełnione jest codziennym, żmudnym i ofiarnym trudem była dla Pani Marii czymś naturalnym.

Etapy działalności

W roku 1930 Pani Maria wyszła za Ignacego Wagę. Młode małżeństwo zamieszkało w sześciopokojowym mieszkaniu w Mnichach. Było to urocze miejsce, otoczone zewsząd łąkami, jeziorami i strugami. Tam upływały ich młode, szczęśliwe lata. Również tam przyszły na świat dwie dziewczynki: Marysia i Krystyna. Niestety małżeństwo zmuszone było opuścić Mnichy ze względu na pogarszający się stan zdrowia córki Marysi. Latem 1938 roku Maria i Ignacy Waga zamieszkali w służbowym mieszkaniu w świeżo wybudowanej szkole w Saczynie. Od września p. Waga miał objąć funkcję kierownika szkoły powszechnej, Pani Maria towarzyszyć mu miała w pracy jako nauczycielka.

Etap pierwszy

1 września 1938 r. w ławkach szkolnych zasiadło w sześciu klasach 149 dzieci. Klasę l i lll prowadziła Maria Wagowa, ll i lV kierownik szkoły Ignacy Waga. Początki były trudne. Pachnący świeżością nieotynkowany budynek nie został bogato wyposażony. Uczniowie zasiedli w starych ławkach, rozpoczęto zdobywanie wiedzy bez pomocy naukowych. Pisano na zniszczonych tablicach, stanowiących spadek po innych bogatszych szkołach. Nie zabrakło jednak dobrej woli i radosnego entuzjazmu. Utworzone przez Panią Marię Wagową kółko recytatorskie już 26 grudnia 1938 r. wystawiło pierwsze przedstawienie w Saczynie, powtórzyło występ w lutym 1939 r. w Godzieszach, zdobywając pieniądze na pomoce naukowe. Zainaugurowano też kursy wieczorowe dla dorosłych, skupiające od razu 40 słuchaczy. Pracę aktywną rozpoczęło koło PCK.

Etap drugi

Już na przełomie maja i czerwca 1939 r. pan Waga został wezwany na ćwiczenia wojskowe. Zmobilizowany został w końcu wakacji, 24 sierpnia 1939 r. Po krótkim stacjonowaniu w okolicy Kalisza wyruszył na wojnę. Niewiele informacji zachowało się na temat jego wojennej wędrówki. Wiadomo było tylko, że służył w armii „Poznań” w zasłużonym 29 pułku strzelców kaniowskich, który wchodził w skład kaliskiej 25 Dywizji Piechoty. Pan Waga przeżył bitwy najsroższe – bitwę nad Bzurą i obronę Warszawy. Kula z niemieckiego karabinu maszynowego dosięgnęła go 27 września, według relacji świadków, dwie godziny przed zawieszeniem broni, w okolicy warszawskiego Dworca Zachodniego. Towarzysze broni powiadomili p. Marię o jego śmierci, donosząc jednocześnie, że pogrzebano ciało Jej męża w pobliżu miejsca, w którym zginął. Dopiero po wielu latach okazało się, że został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim.

Kolejne etapy.

Już 4 października w budynku szkolnym w Saczynie zatrzymał się oddział Wehrmachtu, wracający „zwycięsko” do ojczyzny po polskiej klęsce wrześniowej. W czasie, gdy w szkole mieszkali żołnierze Pani Maria została zatrudniona przez okupantów jako urzędniczka w Gminie Godziesze. Codziennie, niezależnie od pogody i niepokoju o dzieci, na rowerze lub pieszo wędrowała 5 km w jedną i drugą stronę. Wstawała nad ranem. W jesieni i w zimie trzeba było napalić w piecu i zostawić dzieciom przygotowane posiłki, które syn podgrzewał na spirytusowej maszynce. Wiara w opatrzność Bożą i ludzką pomoc były w tych czasach dla Pani Wagowej jedynym źródłem nadziei. Dobrzy sąsiedzi Lewandowscy zaglądali do dzieci i zapobiegli niejednej złej przygodzie i realizacji „wspaniałych” pomysłów syna. W 1942 r. przybyła do Saczyna siostra pana Wagi, która od tej chwili nie tylko opiekowała się dziećmi Pani Marii, ale też dbała o edukację Marysi i Ignacego. Nauka była na tyle skuteczna, że zaraz po wojnie trafili oni do kaliskiego gimnazjum.

Wczesnym świtem 5 października 1941 r. żandarmeria i gestapo otoczyły wejście do plebanii w Chełmcach. W planowanej akcji zamykania kościołów i eksterminacji polskiego duchowieństwa padły kolejne ofiary. Aresztowano ks. Michała Koźbiała, ks. Henryka Fiwka, a także jednego z ojców zakonu w Kaliszu. Znajdujący się wówczas w pokoju na piętrze ksiądz Józef Wojtanowicz wyskoczył przez okno na przybudówkę, a następnie do ogrodu obok plebanii. Nie bacząc na niebezpieczeństwo, niezauważony przez Niemców, zbiegł przez pola do szkoły w Saczynie. O piątej rano, mimo jesiennego chłodu w spodniach tylko i koszuli oraz butach założonych na bose stopy, stanął na progu domu Pani Marii. Pani Wagowa oczywiście nie odmówiła pomocy. Ksiądz przebywał u rodziny Wagów do późnego wieczora. Dzieci pełniły wartę przy oknach, obserwując, czy nikt nie nadchodzi. W razie konieczności ksiądz Józef miał udać się na strych, wchodząc nań po drabinie. Pani Maria, rozpoczęła rozpaczliwe działania mające na celu udzielenie księdzu pomocy. Zanim udała się do pracy w gminie, odwiedziła wczesnym rankiem sąsiadów, pożyczając części męskiego ubrania (skarpety, buty, marynarkę) i wtajemniczając ich w trudną sytuację. Duchownego tuż przed godziną policyjną wozem drabiniastym pod stosem słomy przewiózł Jan Lewandowski. Niemałą rolę odegrała w tej sprawie szlachetna kobieta o niemieckim pochodzeniu i nazwisku, pani Jungto. Była kierowniczką jednej ze struktur organizacyjnych niemieckiej gminy i przełożoną Pani Marii. Wraz z panią Wagową w tajemnicy przed niemieckimi władzami gminy uczyniła wiele dobrego. Niebezpieczeństwo, na jakie narażała Pani Maria siebie, swoje dzieci i sąsiadów było ogromne. W razie ujawnienia prawdy o pomocy okazanej uciekinierowi groziła niechybna śmierć. Pani Waga miała pełną świadomość konsekwencji własnych decyzji. Pozostało wierzyć w powodzenie podjętych starań i dyskrecję ludzi wtajemniczonych. Wspominała później, że w nocy, gdy Jan Lewandowski przewoził tzw. „ścianą” (tak nazwano granice między wsiami) ukrytego pod słomą księdza, modliła się wraz z dziećmi długo i żarliwie. Modlitwy zostały wysłuchane. Przyszła im z pomocą formalność niemiecka. Dokładna rewizja odbyła się w domu Wagów dopiero po tygodniu od dramatycznego dnia, w którym ksiądz u nich przebywał. Posterunek żandarmerii w Piwonicach obejmował zasięgiem działania wieś Chełmce i aby przeprowadzić rewizję we wsi Saczyn musiał uzyskać zgodę żandarmerii z Godziesz, sprawującej nadzór policyjny nad wsią Saczyn. Wymiana pism i uzgodnienia między posterunkami wymagały czasu. Rewizja odbyła się nad ranem, zaglądano do łóżek, wyrzucano na środek pokoju wszystko, co znajdowało się w kolejnych szafach i szufladach. Na szczęście dopiero po rewizji padło pytanie Krysi: ,,Mamusiu, dlaczego Niemcy szukali księdza w szufladkach?”. Jak dobrze, że zostało zadane już po opuszczeniu przez Niemców mieszkania Pani Wagi. [ Świadectwem tych wydarzeń są kopie dokumentów, które prezentujemy w części załącznikowej.]

Już od 7 lutego 1945 r. ogłoszono zapisy do szkoły w Saczynie. W dziewięciu ławkach miało zasiąść 170 dzieci, które rozpoczęły zdobywanie wiedzy 16 lutego. Do 13 marca liczba zapisanych do szkoły dzieci wzrosła do 270 ze wsi Saczyn i okolicznych miejscowości. Bez podręczników, przy ubóstwie przyborów szkolnych rozpoczęto nowy, niepełny rok szkolny. Dzieci siedziały z braku ławek na podłodze. Uczyły się w licznych klasach. Poza panią Wagową w szkole pracowali także Władysław Przepiórka i Wincenty Łyszczyński. Krótki rok szkolny 1945 zakończono 21 lipca, uczestnicząc w uroczystym nabożeństwie w kościele w Chełmcach. W następnym roku szkolnym 1945/1946 liczba podjętych w szkole prac była ogromna. Rozpoczęły się kursy dla analfabetów. Radość tych, którzy nauczyli się czytać i podpisywać własnym imieniem i nazwiskiem bez posługiwania się krzyżykami, była ogromna. Od października 1945 r. rozpoczęła działalność świetlica, przy niej amatorskie kółko teatralne. Pani Wagowa jako reżyser i scenograf w jednej osobie z pasją przygotowywała przedstawienia. 25 listopada wystawiono komedię ,,Mundur swatem”, 22 grudnia sentymentalne przedstawienie ,,W noc wigilijną”. 26 grudnia widzowie Saczyna i okolic obejrzeli ,,Wojskową kurację”, a 24 lutego ,,Werbel domowy”. Pewnie nie były to wybitne sztuki, ale cieszyły i bawiły, a szczelnie wypełniona widownia oklaskiwała je z entuzjazmem. Ludzie spragnieni kulturalnej rozrywki tłumnie przybywali na przedstawienia w szkole. W korytarzu szkolnym wybudowano drewnianą scenę, ustawiono drewniane ławy dla widzów, oświetlono korytarz zawieszonymi na ścianach lampami naftowymi, które z trudem rozpraszały mrok. Atmosfera była jednak pełna ciepła i oczekiwania na niezwykłe przeżycia. Widzowie oglądali swoich krewnych, sąsiadów obsadzanych w różnych rolach. Ludzie z Saczyna i okolic spajali się coraz ściślej, uczestnicząc nie tylko w ,,spektaklach”, ale i w ważnym dziele wspierania finansowego szkoły w czasach trudnych i biednych. Dochody z przedstawień przeznaczano na podstawowe potrzeby: opał, wyrównywanie i nawożenie ziemi wokół szkoły, zakup i sadzenie drzew owocowych.

Ignacy i Marysia rozpoczęli edukację w kaliskich gimnazjach, Krysia – naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej w Saczynie. Jej surową nauczycielką była Maria Waga. Funkcja kierownika szkoły nakładała na nią ogromne obowiązki. Podjęła je z niezwykłym samozaparciem i poświęceniem. Wartości patriotyczne i religijne były dla Pani Marii zawsze priorytetem. Z inicjatywy pani Wagowej i innych matek z Saczyna rozpoczęto zbiórkę na szkolny sztandar. Bardzo szybko zebrano pieniądze. Siostry zakonne przyjęły zamówienie i jeszcze w tym samym roku sztandar wyhaftowały. Z jednej strony widniał na nim biały orzeł, z drugiej oblicze Matki Boskiej Częstochowskiej. Poświęcenie odbyło się 1 czerwca 1947 r. Towarzyszyły mu nadzwyczajne przygotowania. Organista, pan Kazimierz Wierusz ułożył na tę okoliczność hymn, który uroczyście zaśpiewały dzieci. Hymn brzmiał następująco:

„W Saczynie święto dzisiaj obchodzimy, Bo nowy sztandar szkoła nasza ma.I uroczyście dzisiaj go święcimy, Pamiętną w życiu będzie chwila ta. Czerwono – biały sztandar lśni nad nami I Częstochowskiej Matki na nim twarz, a z drugiej strony poznajemy sami Symbol Ojczyzny, biały orzeł nasz.Te dwa symbole są święte w narodzie Bóg i Ojczyzna to Polaków zew, Nasz sztandar głosić chce w każdym pochodzie. Za wiarę Polski Saczyn odda krew”.

Po każdej ze zwrotek następował refren:

„Więc w górę wznieśmy dzisiaj sztandar nowy, Niech przed nim pierzcha wiary naszej wróg, Niech zakróluje ten znak Chrystusowy, Niech w naszych sercach zakróluje Bóg”.

Na uroczystości poświęcenia sztandaru dzieci wystąpiły w przedstawieniu przygotowanym przez Marię Wagę, złożonym z patriotycznych wierszy, przede wszystkim Marii Konopnickiej. Aktu poświęcenia sztandaru dokonał proboszcz z Chełmc ksiądz Franciszek Buchalski. Uczestniczyły w uroczystości władze gminne i powiatowe. Jej rozmach był ostatnim znakiem wolności. Jeszcze rok szkolny 1947/1948 zainaugurowała szkoła w Saczynie w kościele w Chełmcach. Na uroczystość tę uczniowie przybyli ze sztandarem, który później przechowywany był pieczołowicie w prywatnym mieszkaniu. Tam przetrwał dramat czasów najtrudniejszych, gdy Boga i Ojczyznę chciano z serc ludzkich wyrzucić. Do dziś jest żywą pamiątką i symbolem, przedmiotem dumy szkoły w Saczynie. W okresie, gdy nie tylko księża, ale i pracownicy oświaty byli prześladowani za wiarę i poglądy, Pani Wagowa uczestniczyła co niedzielę we mszy świętej w kościele w Chełmcach, odważnie modląc się nie w ukryciu, ale demonstracyjnie w prezbiterium. Działanie to miało swoje wymowne znaczenie. W czasach, gdy wierność swoim poglądom wymagała odwagi, trzeba ją było pokazywać publicznie. Pani Maria wzywana była często do Inspektoratu Oświaty i pouczana o tym, że „postępowy” nauczyciel na wsi powinien oświecać wieś, której religijność, według władz, była świadectwem zacofania. Pani Wagowa mimo gróźb pozostała niepokorna.

W roku 1946 i 1947 dzięki licznym i wytrwałym staraniom, a także nękaniom urzędników w gminie Godziesze i Inspektoracie Oświaty w Kaliszu Pani Maria zdobywała fundusze na naprawę cieknącego dachu, otynkowanie budynku, założenie rynien. Jej pracowitość i ruchliwość była w tym okresie niespożyta. Przyniosła jednak ogromne rezultaty. Nastąpiła poprawa warunków nauki dzieci w szkole, która z wolna stawała się też dla nich drugim domem. W wybudowanym w 1948 roku budynku gospodarczym znalazły się wreszcie normalne ubikacje, komórki na opał i sprzęt ogrodowy. Jedno pomieszczenie przeznaczono na kuchnię szkolną; królował w niej piec, na którym pani woźna i ,,dyżurne matki” gotowały ,,coś gorącego”. Zmarznięte dzieci, przybywające w zimie pieszo do szkoły z dalekich krańców Saczyna, zwanych ,,Lisimi Jamkami”, ze Stobna, Bałdonia, Takomyśl z lubością rozgrzewały się gorącą kawą z mlekiem. Wspomagał Marię Wagową w Jej staraniach nauczyciel i jednocześnie gospodarz w Saczynie Władysław Przepiórka. Był człowiekiem bardzo pracowitym i energicznym i, co najważniejsze, w zabiegach u władz gminnych skutecznym. Przybywało też książek w bibliotece. 2 marca 1946 roku pani Waga odnotowała dumnie, że biblioteka liczy już 93 tomy. To wzbogacanej saczyńskiej biblioteki zawdzięczać należy upodobaniu Pani Marii do czytania. Pani Maria bowiem gromadziła bibliotekę, segregując jednocześnie książki, przyporządkowując je do określonych kategorii. W ważnym dla szkoły 1948 roku ogrodzono też budynek szkolny, a w 1949 położono płyty chodnikowe i krawężniki. Pani Waga posiadała niezwykłą osobowość, potrafiła aktywizować społeczność Saczyna, dzięki tym umiejętnościom Pani Marii wiele prac związanych z ogrodzeniem i położeniem chodników wykonanych zostało w tzw. ,,czynie społecznym”. Duże zasługi w tym zakresie mieli też wiejscy społecznicy : Józef Kasprzak, Władysław Baran, Adam Juszczak, Paweł Garncarek, Stanisława i Władysław Przepiórkowie. Z inicjatywy Pani Wagowej rozpoczęto także w 1949 roku pracę przy budowie drogi z Chełmc do Godziesz. Jednocześnie szkoła piękniała w oczach. Maria Waga kochała kwiaty. Szkoła stawała się domem w ogrodzie. Rozkwitały tu najpiękniejsze różnokolorowe tulipany, dalie, floksy, irysy, goździki brodate, petunie i śnieżna obsiewka. Zwartym szpalerem wzdłuż chodników kwitły pachnące w maju bzy, rozrastały się posadzone 6 czerwca 1948 roku jarząbki i akacje, które są teraz strzelistymi drzewami, strzegącymi szkołę od południa. Przepiękny wygląd szkoły i wysoki poziom nauczania przyciągały, mimo odległości, nauczycieli z powiatu. Szkoła stawał się ważnym ośrodkiem pracy pedagogicznej. Pani Waga z radością podjęła funkcję metodyka w zakresie nauczania początkowego w rejonie szkolnym Podgrodzie Kaliskie. Hospitowała i udzielała rad nauczycielom ze szkół niedalekich – Chełmc, Stobna, Piwonic, ale i z odległego Żydowa, Dobrzeca i Sulisławic. Pokonywała nieznużenie kilometry, niezależnie od pory roku i kapryśnych jakże często rozkładów jazdy autobusów. Maria Waga realizowała się wówczas ofiarnie w działalności oświatowej i społecznej. W Saczynie odbywały się konferencje rejonowe, na które zjeżdżali nauczyciele z powiatu. Praca kierowanych przez panią Wagę nauczycieli zyskiwała uznanie wizytatorów, coraz więcej absolwentów po klasie VII rozpoczynało naukę w szkołach średnich, a później na studiach. Jak zanotowała p. Wagowa w kronice już w roku szkolnym 1951/1952 34 absolwentów znajdowało się w liceach pedagogicznych w Krotoszynie i Zgierzu oraz w liceach ogólnokształcących w Kaliszu. Byli wśród nich znani później lekarze, nauczyciele, dyrektorzy szkół, duchowni i zakonnice. Praca owocowała, mimo opóźnień cywilizacyjnych. W szkole do 2 czerwca 1955r. nie było telefonu, linia telefoniczna została założona wraz z wybudowaniem drogi z Saczyna do Chełmc. Ten ,,postęp” oznaczał możliwość dotarcia ,,suchą nogą” do autobusu w Wolicy, a później w Chełmcach, który zawoził pasażerów do Kalisza. Światło elektryczne zabłysło w Saczynie w roku 1963. Długo czekała wieś, odległa od Kalisza zaledwie 12 km, na ujęcie jej w planie elektryfikacji. Życie stało się prostsze. Pani Wagowa od nauczycieli uczących w szkole w latach 1945-1965 wymagała rzetelności i odpowiedzialności, ale jednocześnie traktowała ich z przyjaźnią, życzliwością i ciepłem. Wierzyła w ich uczciwość, wiedzę, cieszyła się z rozwoju, sukcesów i awansów. Jej więź z nauczycielkami uczącymi w Saczynie i z wsią wzrastała w miarę jak Jej dzieci odfrunęły w szeroki świat – na studia. Więź z dziećmi trwała, ale jednocześnie rozluźniała się. Nauczycielki zastępowały nieobecność córek i syna. Wymagała od nich pilnego pisania konspektów i przygotowania do lekcji, ale jednocześnie siadała przy wspólnym stole, racząc sprzyjającą rozmowie herbatą, szybko przygotowanym prostym obiadem, złożonym nieraz z ulubionej w Saczynie polewki z białym serem. Na smutek rada była jedna – praca i jeszcze raz praca oraz serdeczna więź z ludźmi. Szkoła, mimo braku do 1963 r. światła elektrycznego, była społeczno-kulturalnym i towarzyskim sercem wsi. Spotykali się w niej starzy i młodzi na zebraniach gromadzkich, kursach wieczorowych, przedstawieniach, zabawach, na których Jan, Czesław i Władysław Lewandowscy przygrywali do tańca. W ostatnich latach pobytu w Saczynie do najukochańszych prac i rozrywek pani Wagowej należały spotkania Koła Gospodyń Wiejskich. Przybywały do Saczyna instruktorki znające tajemnice kroju, szycia i gotowania. Gospodynie z Saczyna okazywały się chętnymi i pojętnymi uczennicami i mistrzyniami sztuki krawieckiej i kulinarnej. Pod oficjalną nazwą Koła Gospodyń Wiejskich kryły się więzi najserdeczniejsze, a także wymiana doświadczeń kulinarnych, wzbogacających także i rodzinną kuchnię. Tajemnice szycia, gotowania, smażenia, marynowania, kiszenia, doprawiania potraw nie były jedynymi tajemnicami przekazywanymi między „gospodyniami”. Dole i niedole trudnego życia rodzinnego pewnie nieraz musiały być tematem, skoro pani Wagowa bywała rozjemcą w konfliktach rodzinnych i sąsiedzkich, służyła pomocą i radą, kiedy się do niej zwracano, bywała na chrzcinach, weselach, pogrzebach, jednocząc się z ludźmi w radościach i smutkach. Na zachowanych fotografiach, na których utrwalano panię Marię możemy zobaczyć człowieka pogodnego, wśród uśmiechniętych nauczycielek, uczniów i rodziców. Dojrzały okres, między dwudziestym ósmym, a pięćdziesiątym piątym rokiem życia, poświęciła Saczynowi. Pani Maria pożegnała go, pokonana chorobą, w lutym 1965 r., aby 16 maja tegoż roku odejść na zawsze. Umarła w rodzinnym Chrzanowie, odbywszy przedtem pierwszą i ostatnią w życiu podróż samolotem z lotniska w Łodzi na lotnisko w Katowicach. Do końca wierzyła, że wróci do Saczyna, dlatego jeszcze w szpitalu prosiła Marysię Strupczewską o przygotowanie i obsianie grządek zgodnie z przemyślaną koncepcją. Córkom czuwającym przy szpitalnym łóżku zapowiadała, że saczyńskie powietrze ją uzdrowi, a ulubione smakowite truskawki z saczyńskiego pola przyniosą radość i podtrzymają słabnące siły. Nie dożyła czasu ich owocowania. W okresie śmiertelnych zmagań z chorobą rozkwitały w Saczynie tulipany. Na pogrzeb przywieziono ich wielką naręcz. Zabrano także ziemię z saczyńskiego ogrodu. Zgodnie z życzeniem pani Wagowej ziemia rodzinna chrzanowska i ziemia saczyńska, sercu droga, przykryły mogiłę.

Znaczenie postaci

Pani Maria Waga była wyjątkową postacią. To wspaniała nauczycielka, bohaterka, kobieta czynu. Posiadała niesamowitą umiejętność obcowania z ludźmi, chętnie pomagała innym w różnych sytuacjach życiowych, była osobą pełną pomysłów, planów i propozycji dotyczących życia szkoły oraz wyglądu jej otoczenia. Była znakomitym, kreatywnym, świetnie zorganizowanym pedagogiem. Kochała swoją pracę. Miała wyjątkowe podejście do dzieci, uczniowie darzyli ją wielką sympatią. Była kobietą niezwykłej energii, pełną subtelnego wdzięku i elegancji. Wnosiła do szkolnego życia tempo, świeżość i uśmiech. Rozkwitała i promieniała radością, którą zarażała innych. Miała w sobie wiele ciepła, empatii i życzliwości, dzięki czemu otaczało ją wielu przyjaciół. Była jak piękny kwiat i taka pozostanie w pamięci tych, którzy Ją znali i kochali. Pani Maria wpisała się złotymi literami w historię naszego regionu. Po śmierci męża, Ignacego Wagi, objęła funkcję kierowniczki Szkoły w Saczynie. Cieszyła się wśród pedagogów ogromnym autorytetem. Swoim uczniom pragnęła przekazać jak najwięcej wiedzy. Służyła radą zarówno młodym, jak i starszym, dlatego mimo upływu lat żywe są o Niej wspomnienia. Była patriotką, wlewała w serca dzieci miłość do Ojczyzny. Wykazała się ogromnym bohaterstwem ratując księdza, narażając przy tym życie swoje i swoich dzieci.

Bibliografia:

Krystyna Ratajska, „Wspomnienie o Naszej Matce”, Studio Grafiki i Technik Internetowych Marcin Bieniecki, Nowe Skalmierzyce

Wywiad z p. Józefem Dulebą

Wywiad z p. Marią Baumgart

Wywiad z p. Krystyną Ratajską – córką p. Marii Wagi

Archiwum rodzinne

Kalendarium:

  • 27 w ― 27 września 1939r
  • 1945 ― 1945- 1965
  • 1923 ― 1923
  • 1930 ― 1930
  • 1941 ― 5 października 1941r

Źródła:

Zobacz też:

  • >
  • >
  • >
  • >
  • >
  • >